poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Kolorówkowy minimalizm

Postanowiłam pokazać co nieco z mojej kolorówki ;) Na wstępie pragnę zaznaczyć, że są to kosmetyki, którymi maluję się obecnie na co dzień. Mam jeszcze trochę cieni, kilka kredek i błyszczyków oraz róży, brązerów i rozświetlaczy. Ale jakoś wszystko to leży odłogiem a ja używam w kółko tych samych malowideł, bo akurat bardzo je lubię.
Zacznę może od podkładów: aktualnie mam 3, co widać na zdjęciu. Podkład L`Oreala to już moje drugie opakowanie i pewnie kupię kolejne. Bardzo pasują mi te "minerały", nie zapychają, nie tworzą maski a jednocześnie dobrze matują cerę i nieźle kryją.
Po tym jak polubiłam True Match postanowiłam wypróbować też mineralny podkład z TBS. Mam go około roku i jeszcze się nie skończył. Jest to bardzo delikatny pyłek i jednak krycie ma słabe. Nie da się pomalować twarzy bez wcześniejszego użycia korektora, przy L`Orealu można sobie odpuścić.
Trzeci podkład kupiłam właściwie z przypadku. Wypróbowałam go u koleżanki, która jest konsultantką Avonu. Wybrałam odcień Nude, w katalogu wydawał mi się zbyt żółty, ale o dziwo na skórze ładnie się dopasowuje do jej kolorytu. Kosmetyk również należy do tych słabo kryjących, ale ja nie lubię ciężkich podkładów, które mogą tworzyć maskę. Ten o dziwo dobrze się spisuje w trakcie upałów, cera jest rozświetlona, ale nie świeci się zbyt szybko.
Pora na korektor - kiedyś używałam tylko takich w formie sztyftu, bo myślałam, że kryją lepiej. A tymczasem ten mały niepozorny z Maybelline okazał się świetnym ratunkiem na cienie pod oczami. Kryje je rewelacyjnie. Również wszelkie niespodzianki na twarzy dobrze ukrywa, ale szkoda, że lubi się ścierać z twarzy i zaczerwienienia szybko znów są widoczne.
Meteoryty Beige Chic - to mój tajny sposób na szybkie rozświetlenie cery i ukrycie niedoskonałości. Nie wiem jak ten puder to robi, ale sprawia, że cera nabiera blasku, zdrowego wyglądu i jest taka satynowa w dotyku. Mimo swojej ceny Meteoryty są warte tego, by je kupić :)
Baza pod cienie Art Deco - mój niezbędnik. Niestety natura obdarzyła mnie takimi powiekami, że cienie szybko się na nich rolują. Dzięki tej bazie problem zniknął. Rzadko używam cieni, ale jeśli już, potrafią wytrzymać ponad 8 godzin a czasem nawet i 12! Nic się nie rozmazuje, cienie trzymają się idealnie nie zależnie od pory dnia czy pogody.
Brązer H&M - mój ulubiony kosmetyk brązujący tego lata ;) O dziwo kosmetyki tej marki są całkiem niezłe a ich brązery mają ładne odcienie nie dające efektu pomarańczy. Ten kosmetyk miał na wierzchu złotą warstewkę, ale już się starła. Pod spodem kolor jest ładnie brązowy, delikatny i nie trzeba się obawiać, że się przedobrzy - puder nie jest zbyt miękki i na pędzel nabiera się odpowiednia ilość.
Rozświetlacz Essence AOH - kiedyś lubiłam nakładać go na policzki, teraz służy mi głównie jako cień do powiek ;) Stąd ta dziura na środku, wybrałam ją pędzelkiem.
Tusz do rzęs Maybelline VECB - nie zliczę ile opakowań zużyłam, ale było ich duuużo. Zawsze wracam do tego tuszu, mimo iż lubię czasem kupić coś z nowości, które są na rynku. Ten tusz jednak jak żaden inny służy moim rzęsom pięknie je pogrubiając i nie sklejając jednocześnie. Plusem jest to, że się nie kruszy i całkiem nieźle sobie radzi nawet w deszczu. Nie rozmazuje się zbyt szybko.
Kredka do brwi i kredka do kresek Essence - kredki do brwi używam zarówno do nich jak i do robienia kresek na powiece. Kredka Longlasting to moja ulubiona do malowania kresek na powiekach. Bardzo trwała(nawet bez bazy) i łatwo się nią operuje.
Błyszczyk Essence - pochodzi z limitowanki i muszę przyznać, że bardzo go polubiłam. Na ustach jest właściwie bezbarwny z delikatnymi drobinkami. Ma przyjemny zapach i smak. Szkoda, że nie ma go w stałej ofercie.
Błyszczyk Avon Perfect Wear - dała mi go mama, bo dla niej jest za jasny. W opakowaniu wygląda na lekko brązowy, na ustach jednak jest beżowo-różowy ze złotymi drobinkami. Właściwie nie nadaje koloru ustom. Bardzo ładne lśni i na prawdę jest długotrwały. Wytrzymuje na ustach mimo picia i jedzenia. Dobrze nawilża też usta, nie wysusza ich tak jak niektóre błyszczyki mające wytrwać kilka godzin.

Ufff....to chyba wszystko co chciałam napisać. A teraz fotki z lampą i bez:

5 komentarzy:

  1. Rzeczywiście minimalizm :D A po co baza, skoro nie pokazałas cieni :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem cieni używam, więc wtedy baza potrzebna :) I jak nakładam AOH na powieki też, bo się lubi z nich osypywać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałas wyróżniona!!

    http://lakierowo.blogspot.com/2010/08/and-award-goes-to.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Podzielam sympatie do blyszczyka Essence:)bardzo udana seria.
    Beige Chic podobnie lubie jak Ty choc od jakiegos czasu chodza za mna w nowej wersji Teint Dore.

    Fajna kolekcja:)

    OdpowiedzUsuń