sobota, 27 listopada 2010

Zestaw Galenic do cery normalnej i mieszanej

Miałam opisać ten zestaw w zeszłym tygodniu, ale stwierdziłam, że lepiej jak poużywam go trochę dłużej niż 2 dni ;)






Zestaw ten składa się z kosmetyczki i miniaturek 5 produktów:
1. Aquapulpe Krem lekki nawilżający skóra normalna i mieszana 15 ml - krem ten ma konsystencję lekkiego, różowego, nieprzezroczystego żelu. Pachnie delikatnie. Bardzo szybko wchłania się i mimo lekkiej konsystencji przyzwoicie nawilża. Moją cerę nawilża wystarczająco, mimo suchego powietrza w domu i pracy. Makijaż tez trzyma się na nim dobrze. Myślę powoli nad zamówieniem pełnowymiarowego produktu :)
2. Aquapulpe Maseczka błyskawicznie nawilżająca 15 ml - tak jak krem ma lekką konsystencję i po nałożeniu wygląda tak jakby całkiem się wchłaniała w skórę, nie pozostawia właściwie żadnej warstewki. Nawilża nawet dobrze, ale wydaje mi się, że do przesuszonej cery będzie za słaba.
3. Argane Olejek regenerujący do ciała 15 ml - przede wszystkim na uwagę zasługuje piękny zapach i nietłusta konsystencja. Stosuję odrobinkę tego olejku na przesuszone dłonie i dzięki niemu są przyjemnie miękkie i gładkie. Nie próbowałam nakładać go np. na twarz, ale może jeszcze to sprawdzę.
4. Argane Krem do rąk odżywczo-regenerujący SPF 15 15 ml - najgorszy produkt z całego zestawu. Moje dłonie po tym kremie są wciąż szorstkie :( Nie nawilża tak jakbym chciała. Plusem jest ładny zapach i delikatna konsystencja nie pozostawiająca tłustawej powłoczki.
5. Pur Łagodny tonik kojący 15 ml - pachnie przyjemnie, choć trochę "męsko" ;) Używam go wieczorem po umyciu twarzy i zauważyłam, że czasem jeszcze płatek jest nieco brudny, więc tonik dobrze zbiera to, czego żel/pianka nie doczyściła. Po użyciu cera jest przyjemna w dotyku, tonik zostawia taką jakby satynową powłoczkę. Bardzo przyjemny kosmetyk, choć jak dla mnie za drogi, wolę tańsze toniki.

Podsumowując - po wypróbowaniu całego zestawu skłonna jestem zakupić krem i prawdopodobnie niedługo to zrobię :) Chętnie skusiłabym się też na olejek Argane i tonik Pur, ale jednak są chyba za drogie.

czwartek, 18 listopada 2010

Nowe apteczne zakupy :)

Przyszła dziś wreszcie do mnie paczucha z Apteki Słonik a w niej Belissa Detox i zestaw miniaturek Galenic Aquapulpe do cery normalnej i mieszanej. Cieszę się jak dziecko :D
W weekend skrobnę na pewno jakąś małą recenzję.

piątek, 12 listopada 2010

Ujędrniające masło do ciała czekoladowo-kokosowe Dax Cosmetics Perfecta Spa

Jak tylko te masła pojawiły się w sprzedaży nie mogłam obok nich przejść obojętnie ;) Początkowo chciałam kupić wersję wanilia&pomarańcza, ale jak na czekoladoholiczkę przystało zwyciężyła chęć wypróbowania wariantu czekolada&kokos. Nie miałam wcześniej peelingu o tym zapachu(miałam tylko marcepanowy i wanilia&pomarańcza), więc nie bardzo wiedziałam jakiego zapachu mogę się spodziewać.
Niestety zapach masła mnie zawiódł :(


Jak dla mnie zapach przypomina wyrób czekoladopodobny, zalatujący sztucznością i w dodatku bez grama kokosu :/ Choć na pierwszy "niuch" masło wydało mi się podobne do masła Farmony z czekoladą i pistacjami, to jednak po nałożeniu na skórę wyszła z niego ta chemiczna nutka, która na szczęście w tym przypadku nie utrzymuje się na skórze zbyt długo. Po ok. 30 minutach od posmarowania ciała aromat staje się słabo wyczuwalny a rano(smarowałam się na noc) nie czuć na skórze już nic.
Na plus mogę zaliczyć świetną, budyniową konsystencję. Jest puszysta i nie tłusta. Masło nie zostawia filmu na skórze, ale dobrze nawilża. Zwłaszcza łydki, które są chyba jedyną częścią mojego ciała, która ma tendencję do przesuszania, zwłaszcza jesienią i zimą.

Podsumowując - mnie to masło nie zachwyciło zapachem, ale jakoś postaram się zużyć opakowanie do końca. Na pewno na nogi nadaje się świetnie ;)








czwartek, 11 listopada 2010

Lakier Manhattan Lotus Effect nr 46D + Manhattan Pro Shine Top Coat

To mój drugi lakier Manhattan. Pierwszy kupiłam jakieś 2 lata temu i byłam z niego bardzo zadowolona. Nie inaczej jest w przypadku tego odcienia. Jest to taka ciemna fuksja, kryjąca, bez drobinek.
Lakier bardzo dobrze kryje już przy jednej warstwie, co mam nadzieję widać na zdjęciach. Bardzo szybko schnie, co jest dla mnie dużym plusem. Gdy malowałam paznokcie drugiej ręki te na pierwszej już zdążyły wyschnąć.
Myślę, że to był trafny zakup.

Dodatkowo nałożyłam na niego Top Coat, który ma za zadanie przyspieszać wysychanie i nabłyszczać oraz przedłużać trwałość lakieru. Akurat przyspieszenie wysychania w tym przypadku nie było mi potrzebne, ale mam nadzieję, że preparat ten przedłuży trwałość lakieru.
































piątek, 29 października 2010

Nowe nabytki 4

Tym razem skromnie ;)
Na tusz skusiłam się po recenzjach Hexxany :) Mam nadzieję, że będzie mi służył tak jak mój ulubiony Volum` Express Curved Brush.
Żel do skórek wzięłam, bo ciągle mam z nimi problemy i może ta mała tubeczka coś na to zaradzi.
A perfumy dziś odebrałam, zamawiałam w perfumerii Dolce.
Przy okazji pochwalę się też nowymi kolczykami z H&M :D

Lakier Wibo Extreme Nails nr 192

Kolejny lakier Wibo, na który się skusiłam. Tym razem miałam ochotę na jakiś jasny odcień i dlatego wybrałam delikatny róż ze złocistymi drobinkami. Pięknie mieni się w świetle i słońcu. Bardzo szybko wysycha i szybko się nakłada, choć jest bardzo rzadki i można przypadkiem nałożyć go za dużo, więc konieczne jest dobre otarcie pędzelka.
Nie wiem co więcej mogę dodać, fotki niech mówią same za siebie ;)



niedziela, 24 października 2010

Ziaja Calma HLC, krem biolipidowy

Powoli zbliża się zima a to dla mojej cery najgorszy okres :( Jestem posiadaczką cery mieszanej i często walczyć muszę ze świeceniem, jednak to właśnie zimą pojawia się o wiele większy problem. Suche i ciepłe powietrze w domu/biurze i zimne na dworze powodują, że moja twarz dosłownie wariuje. Z jednej strony się przetłuszcza, ale równocześnie jest ściągnięta, robi się wrażliwa i często pojawiają się podskórne gule. Kiedyś myślałam, że to właśnie wina przetłuszczania i stosowałam kosmetyki matujące i oczyszczające z alkoholem, co tylko potęgowało problem. Dopiero gdy spróbowałam pójść zupełnie w drugą stronę tj. nawilżać a nie matować okazało się, że cera wróciła do normy. Metodą prób i błędów znalazłam kilka kosmetyków, które mnie uratowały.
Jednym z takich ratunkowych kosmetyków jest dla mnie ten niepozorny krem Ziaji. Mimo tego, że jest bardzo tłusty i wydawać by się mogło, że twarz będzie się po nim świecić wcale tak nie jest. W mroźne dni stosuję go pod podkład i wcale się nie świecę. Gdy zima jest nieco "cieplejsza" stosuję go tylko na noc. Biolipidowa Ziaja Calma idealnie koi suchą skórę, nawilża ją i sprawia, że nie pojawiają się suche skórki ani wspomniane przeze mnie wcześniej bolące gule. Równie dobrze sprawdza się w przypadku suchych i spierzchniętych dłoni. Wystarczy na noc nałożyć grubą warstwę.
Nie zliczę ile słoiczków tej Ziaji zużyłam i również na nadchodzącą zimę zaopatrzę się w kolejny :-)

Podkład Bourjois, 10 Hours Sleep Effect

Chyba wspominałam już, że jeśli chodzi o podkłady jestem zwolenniczką tych dających naturalny efekt. Wszelkie kryjące i matujące są dla mnie za ciężkie, co kończy się zwykle zapychaniem lub nadmiernym wysuszaniem cery i podkreślaniem suchych skórek (przykład: podkład w musie Maybelline).
Do tego podkładu Bourjois robiłam podchody od dawna, aż w końcu zdecydowałam się na zakup i trochę żałuję, że tak późno.
Mam odcień 72 - Rose Clair. Kolor ten jednak na moje oko nie jest różowawy lecz ma całkiem ładny odcień beżu. Podoba mi się też bardzo jego zapach i konsystencja.
Nakładając go robię to trochę tak jakbym smarowała się kremem tzn. nie nakładam podkładu po trochu na policzki, czoło i nos tylko rozcieram go na paluchach i rozsmarowuję na skórze. Wcześniej oczywiście nakładam korektor, bo "burżujek" niestety nie kryje zbyt dobrze. Ale krycie tutaj dla mnie nie jest najważniejsze. Najbardziej liczy się dla mnie to, że po nałożeniu cera na prawdę wygląda na wypoczętą, jest delikatnie rozświetlona, koloryt wyrównany, a co najważniejsze: nie świeci się zbyt szybko. Sam podkład nie ściera się też z twarzy w ciągu dnia ani nie odznacza się.
Używam go codziennie do pracy i po całym dniu twarz nie wygląda tłusto. Plusem jest też to, że po nałożeniu cera jest gładka i nawilżona. Zupełnie jakbym miała na niej jakąś delikatną mgiełkę.
Nie wiem jeszcze jak podkład będzie się spisywał zimą, gdyż jest dość lekki, ale przekonam się o tym pewnie już niedługo ;)

sobota, 16 października 2010

Krem nawilżający Lorys Snake Oil Effect

Jakiś czas temu wybrałam się do Auchana w poszukiwaniu słynnej na Wizażu maski Gloria. Glorii niestety nie znalazłam, ale za to moją uwagę przykuły maski Lorys, o których również wiele dobrego czytałam.
Miałam dylemat na którą się zdecydować, bo jest ich kilka rodzajów, ale w końcu wybrałam wersję mającą dawać efekt włosów śliskich i gładkich jak wąż ;)

Jeśli miałabym ten kosmetyk do czegoś porównać myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, iż jest podobny do Waxa. Konsystencją i zapachem przypomina mi nieco Wax L`Biotica do włosów blond, którego często używałam. Lorys jest może jedynie odrobinę bardziej lejący.

Kremu można używać na 2 sposoby i obydwa wypróbowałam. Częściej stosuję go jako odżywkę podczas kąpieli nakładając od połowy długości włosów na 2-3 minutki. Efekt gładkich i lśniących włosów jest od razu widoczny. Przesuszone końcówki znikają w oka mgnieniu, włosy z kolei faktycznie są śliskie w dotyku, lejące i lepiej się układają. I co najważniejsze: następnego dnia nie są tłuste nawet jeśli odżywkę nałożę w okolicach skóry głowy. Bez obaw mogę używać jej codziennie.
Stosuję krem także jako maskę: na 15 minut na całą długość i skórę głowy a następnie pod czepek i ręcznik. Po takim kompresie czuć, że są doskonale nawilżone, gładkie, idealnie się rozczesują i wyglądają bardzo zdrowo. I również następnego dnia głowa się nie przetłuszcza a włosy są mięciutkie w dotyku.

Na prawdę muszę polecić ten kosmetyk, opakowanie jest ogromne do tego niska cena i świetne działanie. Czego chcieć więcej? :)

sobota, 2 października 2010

Kuracja odbudowująca do włosów matowych, słabych i łamliwych Avon Advance Techniques

Ta odżywka jest po prostu wspaniała! Co prawda miałam już kilka kosmetyków z Avonowej serii AT, ale po raz pierwszy jestem aż tak zadowolona.
Zacznę może od tego, że odżywki używam wieczorem po umyciu włosów, gdy są jeszcze lekko wilgotne (nie suszę ich przed snem). Jest ona dość wodnista, więc niewielka ilość wystarcza. Nakładam ją głównie na końcówki i odrobinkę na przód. Potem związuję włosy w luźny kucyk i idę spać.
Następnego dnia rano moje włosy są miękkie, ładnie się układają, lśnią i co ważne: nie są tłuste, nie kleją się ani nie robią się jakieś brzydkie kluchy. Sama odżywka też nie odznacza się na włosach (w sensie, że nie oblepia ich i nie wykrusza się np. podczas czesania). Po prostu nie widać żebym cokolwiek miała nałożone.
Muszę jeszcze zaznaczyć, że moje kłaki są specyficzne: przy głowie się przetłuszczają a końce są suche, zaś umycie ich i pozwolenie by wyschły same powoduje okropne siano. Zwłaszcza jeśli zdarzało mi się pójść spać w wilgotnych i następnego dnia rano miałam jeden wielki suchy kołtun.
Dzięki tej odżywce nie mam takiego problemu. Rano tylko przeczesuję włosy grzebieniem, robię przedziałek i mogę lecieć do pracy.
Muszę jeszcze pochwalić zapach: mnie kojarzy się trochę z perfumami Perceive z Avonu. Zapach ten utrzymuje się na włosach, ale na szczęście nie jest na tyle mocny żeby się kłócić z perfumami :)
Używam tej odżywki codziennie i jestem właśnie w połowie opakowania. Jednak na pewno zamówię kolejne i mam nadzieję, że Avon jej nie wycofa ani nie zmieni składu na gorszy...

Scrub do twarzy Oriflame Swedish Spa

Mam cerę problematyczną i niestety bez częstego stosowania peelingów i maseczek się nie mogę obejść. Ostatnio moją zmorą są podskórne gulki, wągry na nosie i zatkane pory, choć dawniej częściej męczyłam się po prostu ze zwyczajnymi pryszczami.
Ponieważ peelingi enzymatyczne dają mi małe uczucie oczyszczenia wolę wybierać tradycyjne z drobinkami ścierającymi.

Zakupiony jakiś czas temu scrub z Oriflame mogę zaliczyć do peelingów raczej łagodniejszych.
Kosmetyk zamknięty jest w małym pudełeczku z zakręcanym wieczkiem, więc pierwszy plus za to, że będzie można go zużyć do samego końca.
Konsystencja nie jest zbyt gęsta i raczej kremowa, choć na pierwszy rzut oka może wyglądać nieco "pastowato" ;) W scrubie zanurzone są maleńkie drobinki, wg. mnie trochę wielkością przypominają piasek, nie jest ich zbyt dużo. Nie są też bardzo ostre, wręcz powiedziałabym, że jest to taki ścierak do codziennego używania. Ale może to tylko moje subiektywne uczucie, bo jestem przyzwyczajona do ostrych ścieraczy ;)
Zapach scrubu jest delikatny i przyjemny, świeżo-morski.

Jeśli chodzi o działanie: nie jest źle, ale mogło by być lepiej. Drobinki owszem całkiem dobrze oczyszczają cerę, ale jednak po zastosowaniu nie czuję idealnej gładkości na twarzy. Tak więc jak pisałam wcześniej - dla mnie to mógłby być żel peelingujący do stosowania codziennie. Ale przy takiej częstotliwości stosowania pewnie opakowanie wystarczyłoby mi na góra 2 tygodnie.








sobota, 25 września 2010

Trzy czerwienie - porównanie

Czerwień to chyba najczęściej spotykany odcień lakierów. Nie jestem jakąś wielką miłośniczką tego koloru(czy to w kosmetykach czy ciuchach), ale jednak w swoich zbiorach lakierowych mam 3 buteleczki.
Są to:
- Pierre Rene Salon Use nr 98 - czerwień raczej jasna, błyszcząca, bez drobinek
- Sensique Inspired by Earth nr 217 - również jasna czerwień z mnóstwem czerwono-różowych drobinek
- Wibo Extreme Nails nr 178 - najjaśniejszy odcień ze wszystkich, z drobinkami w różnych kolorach(różowe, złote i niebieskie) przez co na paznokciach odcień wpada czasem nieco w róż a drobinki dają mu lekko błękitną poświatę.

Ze wszytkich tych kolorów najbardziej lubię lakier Sensique. Głównie za to, że błyskawicznie się nim maluje, szybko schnie i najlepiej się trzyma paznokci. A jeśli nawet odpryśnie wystarczy nałożyć drugą warstwę i nie znać ubytków ;)
Pierre Rener też jest bardzo ładny i ma klasycznyodcień, jednak trzeba poświęcić mu nieco uwagi podczas malowania, by nie było widać prześwitów. Poza tym troszkę długo schnie i nie jest zbyt trwały.
Lakier Wibo mam od niedawna, ale ten odcień jednak nie do końca mi "leży". Chyba głównie przez to, że niby jest to czerwień, ale ta błękitna poświata sprawia, że ciężko określic jaki dokładnie to kolor - czy czerwień, czy czerwony róż.

Poniżej zamieszczam fotki. Mam nadzieję, że widać mniej więcej różnicę w odcieniach :)
Na zdjęciach 1 i 2 są w kolejności od prawej: PR, Sensique i Wibo. Zdjęcie 3 i 4: kolejność odwrotna.

sobota, 18 września 2010

Lakier Wibo Extreme Nails nr 54

Muszę przyznać, że Wibo ma na prawdę świetne te lakiery :) Kupiony niedawno numerek 54 przypadł mi do gustu bardzo.
Jest to lakier o fioletowo-błękitnym odcieniu ze srebrnymi drobinkami. W zależności od światła mieni się od takiego srebrzystego jasnego fioletu do srebrzystego błękitu.
Nie jest bardzo kryjący, przy jednej warstwie widać prześwitujący paznokieć, więc konieczne są dwie. Myślę jednak, że równie dobrze można go nałożyć na jakiś inny lakier i też będzie wyglądał nieźle.
Schnie bardzo szybko, nawet przy dwóch warstwach i jest bardzo trwały. Po 3 dniach wciąż nie odprysnął.

Nie wiem co więcej mogę napisać, więc wklejam zdjęcia.




Olejek pod prysznic Isana - Orchidea i winogrono

Bardzo polubiłam ten kosmetyk, choć tak na prawdę nie miałam okazji używać zbyt wielu kosmetyków Isany.

Jest to żel pod prysznic zawierający maleńkie perełki z olejkiem(widać to na zdjęciu). Konsystencję ma gęstą i na ciele podczas mycia czuć taką olejkową powłoczkę. Wystarcza na prawdę niewielka ilość na umycie całego ciała, więc pewnie ta butla wystarczy mi na długo.
Po umyciu ciało nie jest wysuszone, czuć że ten olejek działa w pewnym sensie nawilżająco.
Jeśli chodzi o zapach - jest kwiatowo-świeży, ale mało czuć winogrono, bardziej orchideę. Mnie się jednak bardzo podoba.

O ile pamiętam w Rossmannie był jeszcze jeden wariant zapachowy tego żelu, ale nie pamiętam jaki ;)


środa, 15 września 2010

Lakier Oriflame Pink Intense

Zamówiłam ten lakier jakiś czas temu, ale był niestety w brakach. Na szczęście przyszedł z ostatnim zamówieniem, więc od razu wzięłam się za malowanie :)

Na wstępie muszę uprzedzić, że nie udało mi się na zdjęciach uchwycić idealnie jego odcienia.:/ Wyszedł zbyt rażąco i jaskrawo a w rzeczywistości nie jest aż taką żarówą. Nie jest też aż tak błyszczący jak wygląda na zdjęciach.
Zrobiłam foto porównawcze z moimi dwoma innymi różowymi lakierami i choć Pink Intense wyszedł najbardziej wyraziście to przyznać muszę, że Eveline Mellow na paznokciach jest bardziej rażący od niego.

Co do konsystencji lakieru nie mam zastrzeżeń. Nakłada się go szybko i łatwo i tak jak w przypadku koralowego Wibo - wystarczy 1 warstwa żeby nie było widać prześwitów. Na zdjęciach mam właśnie jedną warstwę a kolor jest mocny. Do tego lakier błyskawicznie schnie. Ledwo skończyłam malować ostatniego paznokcia a na pierwszym już był suchy!

Co do trwałości - pomalowałam pazurki popołudniu a wieczorem po kąpieli już miałam lekkie otarcia na końcach. Ale szybko przed snem nałożyłam drugą warstwę(również wyschła błyskawicznie) i cały następny dzień miałam idealne paznokcie.
Mimo wszystko mnie jakoś na trwałości aż tak bardzo nie zależy, bo po pierwsze zmieniam lakiery średnio co 2 dni a po drugie - gdybym chciała mieć jeden kolor na przykład przez tydzień kupiłabym jakieś utrwalacze ;)

Poniżej zdjęcia w różnym oświetleniu.



wtorek, 14 września 2010

Nowe nabytki 3

Poszła Isa do Rossmanna i jak zwykle kupiła więcej niż potrzebowała ;)
Musowym zakupem był jedynie korektor. Zdecydowałam się znów na Maybelline, bo bardzo polubiłam ten z serii Pure Cover Mineral. Tym razem wybrałam jednak korektor Super Stay 24 i to głównie dlatego, że cena była prawie taka sama jak Pure Covera a pojemność jest większa. Mam nadzieję, że zakup okaże się trafny :)
Kolejnym koniecznym zakupem była Belissa. Chciałam co prawda tę nową Detox, ale nie było. Wzięłam więc zwykłą, bo mi służy i faktycznie widzę po niej, że włosy mi szybciej rosną i są w lepszym stanie.

W promocji skusiłam się na nowy żel z Rossmannowej serii o zapachu winogrona i orchidei. Mmmm.... :)
Szampon Garnier z lipą z kolei będę mieć po raz pierwszy, ale wersje z masłem karite i mango przypadły mi do gustu, więc wierzę, że i ten będzie równie dobry.
Co do lakierów...w sumie nie potrzebowałam kolejnych, ale Wibo kosztuje grosze...;) Skusiłam się na kolor 178 (czerwień z drobinkami) i 54 (fioletowo-błękitny z drobinkami). Zdjęcia i opisy niedługo.

Oprócz dzisiejszych zakupów wczoraj odebrałam szafirową emulsję Rejuvenate z Avonu (mój pierwszy krem przeciwzmarszczkowy :o) a z Oriflame scrub do twarzy Swedish Spa oraz zaległy lakier w odcieniu Intense Pink. Fotki również będą wkrótce :)


niedziela, 12 września 2010

Lakier Colour Alike nr 422

Lakier ten kupiłam już dość dawno temu w Galerii Krakowskiej w takej apteko-drogerii obok wejścia od ul. Pawiej. Mają tam całkiem sporo różnych malowideł do wyboru i jak tylko jestem w GK zawsze tam zaglądam :)

Nie znam marki Colour Alike, to mój pierwszy kosmetyk tej firmy. Niestety adres ich strony internetowej podany na buteleczce jest nieaktywny. Z tego co pamiętam jednak, gdy kupowałam lakier było do wyboru kilka kolorów, a mnie spodobał się numer 422.

Odcień, który wybrałam to ciemna, metaliczno-stalowa szarość z niebieskim błyskiem, który widać najlepiej na zdjęciu buteleczki. Jakoś na pazurkach nie udało mi się tej mieniącej poświaty uchwycić.
Bardzo lubię ten lakier po pierwsze dlatego, że bardzo szybko schnie, łatwo się nim maluje i mimo, iż mam go długo - nie zrobił się glutowaty. Plusem jest też jego trwałość. Po 2-3 dniach jedynie lekko się ściera na końcach, ale nigdy jeszcze mi nie odprysnął.

Poniżej fotki, na paznokciach mam 2 warstwy.



niedziela, 5 września 2010

Muzyczne tagowanie

Zostałam otagowana przez:
- Hexannę: http://tysiacjedenpomyslowipasji.blogspot.com/
- Kamilę: http://lakierowo.blogspot.com/2010/09/muzyczne-tagowanie.html

1. Napisz tytuły 10 ulubionych piosenek i podaj ich wykonawców.
2. Zaproś 5 - 10 osób do zabawy i powiadom je komentarzem.


No tak, 10 utworów będzie mi ciężko podać, bo w moim życiu słuchałam różnej muzyki, ale postaram się podać te najulubieńsze, które mi na ten moment przychodzą do głowy(kolejność przypadkowa):
1) Depeche Mode - Enjoy the silence
2) Phill Collins - Another day in paradise
3) Europe - Final Countdown
4) Arnej - Strangers We`ve Become
5) Tiesto - Traffic
6) Armin van Buuren - Shivers
7) Above&Beyond pres. Oceanlab - Satellite
8) Arnej - Tomorrow Never Comes
9) Armin van Buuren - This world is watching me
10) Myon & Shane54 feat. Carrie Skipper - Vampire

I do zabawy zapraszam:
1) http://sunny-monday.blogspot.com/
2) http://klublakierowy.blogspot.com/
3) http://eteleport.blogspot.com/
4) http://polishmakeupbag.blogspot.com/
5) http://kochamkosmetyki.blogspot.com/

sobota, 4 września 2010

Błyszczyk Maybelline Color Sensational Gloss nr 130 Exquisite Pink

Niedawno kupiony błyszczyk stał się moim ulubieńcem. Przyznaję, że mam słabość do wszelkiego rodzaju mazideł do ust o delikatnej, jasnej barwie i lśniących drobinkach, które dają naturalny efekt. I taki jest właśnie nowy kosmetyk Maybelline.
Numer 130 to jasny róż z lekką jakby domieszką brzoskwini, ja określiłabym ten kolor jako łososiowy. Ma raczej ciepły odcień. Na ustach jest właściwie bezbarwny i widać tylko błysk drobinek.
Zapach i smak jest delikanty, wg. mnie jakby pomarańczowy?
Konsystencja błyszczyka jest gęsta, więc dobrze się trzyma ust i nawilża je. Nie zjada się też zbyt szybko a drobinki nie wędrują po twarzy za co duży plus.

Może niedługo skuszę się na jeszcze jeden kolor, bo wybór jest cakiem spory :)

Poniżej zdjęcie w świetle słonecznym i sztucznym, gdzie widać błysk drobinek.

Lakier Wibo Your Fantasy nr 42

Zacznę może od tego, że jest to pierwszy lakier, który odbarwił mi płytkę paznokci :( Miałam go na pazurkach 3 dni (2 warstwy) i gdy go zmyłam moim oczom ukazał się ten okropny widok. Ogromny minus dla Wibo za coś takiego. Będę musiała poświęcić trochę czasu żeby odzyskać naturalny odcień paznokci.
Nie wiem czy tylko mnie zrobił takie "kuku", ale w każdym razie zalecam ostrożność.

Idźmy jednak dalej. Lakier jest dość rzadki i ma bardzo długi pędzelek. Na szczęście operowanie nim nie sprawia problemów. Maluje się szybko i łatwo.
Przy jednej warstwie widać prześwity, więc 2 są konieczne.
Lakier szybko schnie, dość dobrze się trzyma i nie odpryskuje.

Kolor jest na zdjęciach przekłamany. Wyszedł zbyt jaskrawo i jakieś ciepłe tony się pojawiły choć w rzeczywistości jest to róż o lekko fioletowawym błysku. W buteleczce widać to dokładnie.
Choć na paznokciach wygląda na prawdę ślicznie muszę się zastanowić jak go używać żeby mi nie odbarwiał płytki. Spróbuję najpierw nakładać go na jakiś podkład w postaci np. bezbarwnego lakieru. Może to pomoże.

Poniżej zdjęcia w różnych oświetleniach. Chyba najwierniej odcień odzwierciedla zdjęcie nr 2.


sobota, 28 sierpnia 2010

Lakier Wibo Extreme Nails nr 299

Z dwójki nowych lakierów ten poszedł na pierwszy ogień ;)
Lakier ma odcień wg. mnie koralowy, ciepły. W świetle wygląda lekko różowawo (na zdjęciach też), a gdy jest ciemno robi się bardziej czerwono-pomarańczowy.
Co mnie bardzo zdziwiło to jego krycie - wystarczy 1 warstwa i nie widać prześwitów a kolor jest bardzo intensywny. Malowanie nim też jest banalnie proste, bardzo wygodny ma pędzelek. Co do trwałości - mam go obecnie drugi dzień na pazurkach i na końcach się lekko ściera, ale widać to dopiero z bardzo bliska, więc nie jest źle, bo nie odpryskuje.
Coś mi się wydaje, że niedługo przejdę się do Ross. po jakieś inne kolorki :D

Fotki: z lampą i dwie w świetle dziennym, bo słońca nie było.